Współczesny przemysł zachęca do upraw monokulturowych, czyli polegających na ciągłej hodowli tego samego gatunku rośliny przez wiele lat. Tego typu systemy kojarzymy przede wszystkim z plantacjami egzotycznych owoców, np. bananów, ale też kawy czy trzciny cukrowej. Okazuje się jednak, że korzyści ekonomiczne związane z plantacjami przyciągają również europejskich rolników. System plantacyjny jest opłacalny z wielu powodów, m.in. dlatego, że pozwala na automatyzację i mechanizację procesów siewu, pielęgnacji i zbiorów. Jednocześnie jest bardziej podatny na zniszczenia powodowane przez szkodniki żywiące się daną rośliną, dla których taka uprawa to istny raj. Poza tym, chociaż niewątpliwie korzystne ze względów ekonomicznych, po upływie kilku lat monokultury wyjaławiają ziemię i mogą zacząć przynosić straty. Dlaczego tak się dzieje i w jaki sposób zadbać o żyzność gleby zreperować wyniszczone podłoże?
Negatywne skutki plantacji monokulturowych
Rośliny uprawiane w systemie monokulturowym wymagają częstszego korzystania z chemicznych środków ochrony roślin. W wyniku tych działań urodzajność gleby spada, wyczerpują się jej zasoby mineralne oraz postępuje erozja. Rośliny pobierają wodę ciągle z tego samego poziomu gruntu, co skutkuje przesuszeniem tej konkretnej warstwy. Na dokładkę dochodzą ataki chorób i szkodników. Ciągłe uprawianie tego samego gatunku sprzyja pojawianiu się toksyn, grzybów i pleśni. Żeby się ich pozbyć, trzeba stosować wspomniane wcześniej środki chemiczne. Długotrwałe korzystanie z tych preparatów negatywnie odbija się nie tylko na jakości gleby, ale też na środowisku i całym okolicznym ekosystemie. W rezultacie spadają plony. To z kolei zmusza do aplikacji kolejnych chemicznych nawozów, czego efektem jest dalsza postępująca degradacja.
Łagodzenie skutków obniżających żyzność gleby
Odratowanie wyjałowionej ziemi to żmudny proces. Przywrócenie urodzajności wymaga podjęcia zdecydowanych i konkretnych kroków. Przede wszystkim wprowadzenie płodozmianu oraz przerwa od hodowania roślin, które stały się przyczyną problemu. Niestety, ale wymagany okres wypoczynku w zależności od gatunku może wynieść nawet do 6 lat.
Najbardziej oczywiste rozwiązanie problemów wywołanych jednogatunkowymi plantacjami to oczywiście wprowadzenie zmienności gatunkowej, np. przynajmniej trzech gatunków zbóż zamiast jednego. Taki system stanowi odwrócenie wad i zalet upraw monokulturowych. Automatyzacja technik uprawowych nie będzie już możliwa, ale w zamian ryzyko wystąpienia chorób maleje.
Próchnica a żyzność gleby
Co z ziemią, która wskutek wieloletniej działalności plantacyjnej została całkowicie zdewastowana? Klucz do odpowiedzi na to pytanie leży w próchnicy. To ona odpowiada za żyzność gleby, jej właściwości fizyczne i chemiczne oraz zdolności sorpcyjne. Gleby o dużych zasobach próchnicy mają większą pojemność wodną – szacuje się, że zatrzymują nawet 5 razy więcej wody, także tej pochodzącej z opadów. Niestety, ale zawartość próchnicy w polskich gruntach jest wyjątkowo niska i to nie tylko tam, gdzie stosowano monokultury. Szacuje się, że wynosi ok. 2%, podczas gdy zalecany poziom to ok. 4 – 5%. Tej sytuacji można zaradzić stosując naturalne nawozy lub stymulatory wzrostu tworzone na bazie kwasów humusowych.
Kwasy humusowe ratunkiem na jałową glebę
Naturalne kwasy humusowe są składnikami próchnicy, odpowiadają więc za strukturę oraz żyzność gleby. W stymulatorach wzrostu kwasy humusowe są produktem wytwarzanym z węgla i również są całkowicie naturalne. Idealnie nadają się do regeneracji podłoża wyniszczonego uprawami monokulturowymi. Regulują poziom pH oraz życie biologiczne w ziemi, namnażając korzystne mikroorganizmy. Dzięki temu grunt staje się lepiej napowietrzony i nawodniony. Trzeba jednak pamiętać, że proces regeneracji gleby jest żmudny i długotrwały. Jednorazowa aplikacja kwasów humusowych z pewnością nie zdziała cudów. Niemniej jednak, wyniki badań, jak i relacje z dotychczasowych działań rekultywacyjnych pozwalają sądzić, że preparaty bazujące na kwasach humusowych są dobrym sprzymierzeńcem w walce o lepszą jakość gleby.